Bardzo wierzę w to, że każda grecka wyspa jest wyspą skarbów i tajemnic czekających na ujawnienie. Jak dotąd jeszcze mnie to przekonanie nie zawiodło, choć niektóre odkrycia wymagają dużego zaangażowania, wertowania setek stron i składania poszczególnych elementów w całość. Przypomina to pracę archeologów, którzy odnalezione fragmenty starej ceramiki próbują złożyć w konkretne naczynie.
Powrót w pewne miejsca, wydawałoby się już nam znane, przypomina uczucie, towarzyszące podróży przez karty raz przeczytanej książki, która niegdyś mnie zachwyciła, coś we mnie poruszyła, ale pewnego dnia przypomniała o sobie prowokując by zajrzeć do niej ponownie. I co się wtedy dzieje? Zazwyczaj okazuje się, że choć fabułę z grubsza pamiętam, bohaterów kojarzę, to odkrywam nowe treści i wymiary. Odsłaniają się kolejne, wcześniej ukryte warstwy, pod którymi schowane są wartości, prawdy i emocje tak piękne, że aż ciężko uwierzyć, że nie były widoczne za pierwszym razem. Z doświadczaniem greckich wysp jest bardzo podobnie, na każdej z nich są miejsca magiczne, zawieszone na granicy dwóch światów, przeszłości i teraźniejszości, tego co widzialne i niewidzialne. Wartości te są subtelne, nie pojawią się w kolorowych folderach turystycznych, nie widać ich blasku na pierwszy rzut oka. Są zbyt wymagające by zaistnieć na top listach turystycznego fast foodu, ale za to pozostawiają w duszy najpiękniejsze wspomnienia.
Emporios spowija aura tajemniczości. Może to duch miejsca, a może przypominające orle gniazdo ruiny twierdzy na szczycie otoczone przez opuszczone budynki, cokolwiek to jest, ma w sobie rodzaj hipnotyzującego przyciągania.
Jadąc krętą, wąską drogą z Mandraki w stronę Nikia, z dala widać spływające kaskadami ruiny domów. Białe fasady przeplatają się z kamiennymi, nieliczne, odrestaurowane budynki mieszają się z opuszczonymi, częściowo zawalonymi, straszącymi pustymi otworami okiennymi. Dla jednych będzie to po prostu kolejna, zniszczona, zaniedbana, zapomniana grecka miejscowość i próżno szukać tu wygładzonych, czystych, idealnie białych fasad z kolorowymi, wesołymi obramowaniami okien jak w pobliskiej Nikia. Nie zmienia to faktu, że wnikliwym obserwatorom, wszystkim ciekawym, bardziej świadomym miłośnikom autentycznej Grecji, Emporios ofiaruje wspaniałą podróż w czasie i bogactwo wiedzy o sposobie życia ludzi w górskich osadach.
Cała magia tego miejsca ukaże się, kiedy odpuścimy ocenę i zamienimy się w uważnych obserwatorów otaczającej nas rzeczywistości. Może trudno w to uwierzyć jednak to właśnie te, na pierwszy rzut oka nieciekawe, stare budynki stanowią o niezwykłej wartości kulturowej i historycznej osady. To one opowiadają historię dawnych osadników, kupców, piekarzy, rycerzy, zakonników, którzy każdego dnia przemierzali labirynt wąskich, kamiennych uliczek. W palącym słońcu czy w ulewnym deszczu i wietrze przynoszonym ze sztormami, życie Emporios biegło w swoim własnym rytmie.
Ciekawe czy dawnych mieszkańców zachwycał panoramiczny widok rozpościerający się z grzbietu wysokiego blisko na 500m npm magmowego wzgórza, który stał się ich domem. Czy czuli się wybrani żyjąc na krawędzi wulkanu? Czy odczuwali respekt do otaczających ich żywiołów, z jednej strony spoglądając w głąb doliny wulkanów, pilnując by Poliwotis się nie zbudził, z drugiej strony wielka tafla błękitnych wód Morza Egejskiego przynosiła im odpowiedź, czy mogą spać bez obawy przed atakiem korsarzy i piratów. Chyba nic nie budziło w ludziach w tamtym czasie większej trwogi niż niespodziewane, brutalne grabieże i ataki morskich rzezimieszków. Życie nad brzegiem morza, choć pozornie wygodniejsze i zapewniające stały dostęp do jego bogactwa, było niebezpieczne. Także Emporios pierwotnie znajdowało się nad brzegiem morza, w miejscu, gdzie aktualnie znajduje się miejscowość Pali. Nadmorska osada w starożytności została odnotowana jako dobrze prosperujący port z niezbędną infrastrukturą, w którym dokonywano licznych wymian handlowych. Nic więc dziwnego, że przyciągała uwagę piratów spragnionych pewnych zdobyczy. Mieszkańcy Emporios, zmęczeni ciągłymi atakami, postanowili poszukać bezpiecznej przystani w górach, w oddalonych o 4 kilometry objęciach murów bizantyjskiego zamku.
Do dziś w południowej części miejscowości zachowały się pozostałości owej średniowiecznej twierdzy, która nosiła symboliczną nazwę Pantonikis (lub Pantonikas jak podają inne źródła), co oznacza „ten który zwycięża wszystko”.
Chyba niczego więcej osadnicy nie pragnęli niż właśnie opieki sił wyższych, które otoczą je ochroną i pomogą przezwyciężyć wszelkie przeciwności. W obrębie murów zamku zachował się jeszcze jeden cenny obiekt. Na zewnętrznym dziedzińcu znajduje się kościół Archanioła Michała, datowany przez jednych na wiek XI, przez innych na XIII. Jego wnętrze wciąż zdobią wyjątkowe, wiekowe malowidła ścienne, te same, które dodawały otuchy i przywracały nadzieję mieszkańcom dawnego Emporios w ciężkich chwilach.
Odwiedzając dane miejsce przeważnie skupiamy się na największych, najbardziej imponujących obiektach jak zamki czy kościoły, zupełnie pomijając domy zwykłych ludzi.
Te jednak często dostarczają badaczom najwięcej informacji o sposobie życia i problemach naszych przodków. Charakterystyczna zabudowa mieszkalna Emporios, wkomponowana w naturalne ukształtowanie terenu, stanowi rzadki kompleks o szczególnej wartości architektonicznej, objęty ochroną Ministra Kultury oraz Ministra Środowiska. Mimo upływu czasu i bezlitosnych trzęsień ziemi Emporios zachowało swój tradycyjny, charakterystyczny, unikatowy styl. W obrębie grubych murów zamku do dziś zachowało się około 30 domów mieszkalnych z czasów średniowiecza. Budynki budowano szeregowo, jeden obok drugiego, a ich tylna ściana opierała się o mocne mury zamkowe.
Kamienne budynki, na planach zbliżonych do prostokąta były dwukondygnacyjne z płaskimi dachami umożliwiającymi zbieranie wody deszczowej, która trafiała do cystern zagłębionych w ziemi. Na wyspie praktycznie pozbawionej źródeł słodkiej wody, deszczówka była na wagę złota. Na parterze zazwyczaj były dwie izby: jedna pełniąca funkcję magazynowo sypialną, druga była kuchnią z piecem opalanym drewnem i klatką schodową. Na piętrze znajdowało się pomieszczenie z miejscem do spania, z którego było wyjście na otwarty dziedziniec. Ściany zewnętrzne wykonywano z lokalnego kamienia, narożniki wzmacniano większymi kamieniami, a ściany wypełniano kruszywem. Konstrukcja dachu oraz stropu wykonana była z drewnianych belek. Otwory okienne oraz drzwiowe posiadały kamienne nadproża przeważnie wygięte w łuk. Niektóre budynki dodatkowo zdobiły drewniane balkony, wciąż dziś tak charakterystyczne dla wyspy Nisyros.
Po 1306 roku w celach rzekomej ochrony przed piratami i korsarzami Nisyros przejęli Joannici. Rycerze na wyspie osiedlili się dopiero po 1315 roku i rozpoczęli rozbudowę zamku Pantonikos jako jednego z ważniejszych elementów tworzących sieć twierdz strzegących całego obwodu wyspy. Rządy rycerzy przekształciły Nisyros w prowincję o ustroju lenno – feudalnym, zapewniając ochronę przed piractwem, przy jednoczesnej redukcji roli rdzennych mieszkańców wyspy do poddanych, których potrzeb i praw nie respektowano. Nisyryjczycy jednak zbyt skorzy do przyjęcia nowego stanu rzeczy nie byli, a ślad o próbie ich buntu pozostał w zapisach o powstaniu ludowym, które miało miejsce w 1352 roku. Dowódca Joannitów na Nisyros, Novello Manocca da Ischia, zmierzyć się musiał z jawnym sprzeciwem mieszkańców wyspy, którzy nie tylko odmówili zapłaty wprowadzonych przez niego podatków, ale też zagrozili mu śmiercią. Historia działań zakonników na wyspach Dodekanezu jest obszerna, a kres położył jej dopiero Sulejman Wspaniały.
Po latach wyzysku i okupacji, Emporios rozkwitło ponownie na początku XX wieku. Dobre czasy nie trwały jednak zbyt długo. Po katastrofalnym w skutki trzęsieniu ziemi w 1933 roku o sile 6,6 w skali Richtera. Emporios zaczęło się wyludniać zamieniając się w osadę duchów. Dziś mieszka tu zaledwie kilka osób.
Spacerując wąskimi uliczkami, gubiąc się w przesmykach pomiędzy pustymi, zawalonymi domami, nie zapomnijcie wsłuchać się w oddech osady i spróbujcie przenieść się do czasów, kiedy Emporios tętniło życiem, było gwarne i pełne wiary, że przezwycięży wszystko. Nie zapomnijcie także zajrzeć do naturalnej sauny, znajdującej się przy wejściu do osady. Z jej wnętrza wydobywa się uderzające gorąco przypominając, że stąpamy po wciąż żywym wulkanie. Stąpajmy więc po cichu i ostrożnie by nie rozbudzić uśpionego Poliwotisa.