Czy jesteśmy w stanie przygotować się na spotkanie z prawdziwą Księżniczką? Jest jednocześnie stara i młoda, piękna i nieurodziwa, bogata i biedna, ale zabiera w podróż przez zmysły by przekonać nas, że na końcu każdej drogi czeka miłość. Ponad 7000 lat temu przybyli tu pierwsi ludzie i to tutaj oddawali cześć bóstwom natury. Ich dziedzictwo ginie w mrokach przeszłości, ale ślady bytności pozostały i możemy je odnaleźć w okolicach Kefalos. Być może byli potomkami starożytnego Pelazga, od imienia którego Grecy wywiedli swój ród. Po nich niebieskoocy Achajowie przybyli tu, by budować mykeńską potęgę. Następnie mury wielkiego miasta, Kos, wznieśli mityczni Dorowie. Od tamtych czasów wyspa kwitła będąc siedzibą malarzy, rzeźbiarzy, poetów i władców. Pamięć tamtych czasów przetrwała w sztuce, literaturze i myśli filozoficznej.
Wyspa ukrywa prawdziwe klejnoty. Szata księżniczki Kos jest szafirowa przetykana złotymi nićmi jej piaszczystych plaż, bo tak niegdyś przetykano złotymi nićmi jedwabie tkane na wyspie. Spróchniałe zęby starych twierdz kryją tajemnice chrześcijańskich rycerzy, a kamienie wciąż opowiadają historię wielkiej miłości sułtana Sulejmana do słowiańskiej dziewczyny, która podarowała mu swój szczery uśmiech.
Kos jest symboliczna.
Co jest symbolem wyspy Kos? Już samo to pytanie uśmierca symbol, który przez oznaczenie staje się po prostu znakiem, a znaki są wszędzie: na samochodach, na metkach, na szyldach. Chyba, że spojrzymy na świat w nieświadomy sposób, jak na mandalę i przestaniemy posługiwać się analitycznym rozumem zmuszającym nas do poszukiwania znaczenia, a oddamy się intuicji, która ma moc przeniesienia świadomości w światy z obrazów mistrzów pędzla, partytur twórców muzyki i wielu innych, których dzieła wzbudzają niewytłumaczalne emocje. Kiedy myślę o wyspie Kos, to pod zamkniętymi powiekami nie widzę konturów na mapie, świątyni Asklepiosa na wzgórzu ponad miastem, flamingów na słonym rozlewisku, nie widzę wysepki Kastri i góry sprawiedliwej bogini Dike, czuję ponad znakami, ciepło słońca na skórze, smak soli na wargach, niepokój kolejnego letniego sezonu i zapach miejsca na ziemi, do którego należę. Czasami nie warto jest za wszelką cenę szukać wyjaśnienia. Lepiej skupić się na tym co mówią do nas uczucia jakich doznajemy obcując z symbolem, bo tylko my jesteśmy władni by nadać mu odpowiednie znaczenie. Wokół mnie pełno jest znaków pozostawionych przez tych, którzy odeszli. Ich wymowa zaciera się powoli w umysłach współczesnych, a ja lubię pobawić się w detektywa i szukam pośród ruin, przekazów, tradycji, słów, którymi przemówi przeszłość żeby wiedzieć, że niczym się nie różnię i odbieram wyspę tak jak czuł ją mistrz sielanki -Teokryt.
W ciepłych promieniach słońca najlepiej poznaje się różnicę między znakiem, a symbolem.
W cyklu publikacji o miejscach przybliżymy, nie tylko wyspy, które kochamy ale postaramy się także opowiedzieć Wam o uczuciach jakie towarzyszą obcowaniu ze skrawkami lądu rzuconymi, w bezkresne morze, rękami Tytanów..